Czy dziś żywego Jezusa można spotkać? Tu i teraz, w XXI wieku, na ulicy?
Uczniowie poznali Go po łamaniu chleba, Maria Magdalena po głosie. – Spojrzał na mnie i uśmiechnął się tak, że przez godzinę płakałam ze szczęścia. – opowiada Barbara Borkowska. (…)
Rok 1995
Kraków
Wczesny wieczór. Ksiądz Adam na ulicy, w przenikliwym ziąbie, spotyka żebraczkę z dzieckiem. Zbywa ją machnięciem ręki: „Nie mam drobnych, idź do parafii.” Odchodzi w swoją stronę. Po kilku krokach jednak odwraca się. Opamiętał się, chce naprawić błąd. Żebraczki już nie ma. Zapadła się pod ziemię, na pustej długiej ulicy Sławkowskiej. Ksiądz nie może przestać myśleć o jej twarzy. Wie, że zbył Jezusa. Historią tą dzieli się na kazaniach: „On robi takie numery. Schodzi na ziemię, by upomnieć się o sprawiedliwość, by pokazać że żyje.”
Rok 2006
Montreal
Późne popołudnie. Pani Basia biegnie do domu starców. Opiekuje się tam jako wolontariuszka chorymi i samotnymi. W Kanadzie mieszka już kilka lat, jest na socjalnym, mąż pracuje. Jest już spóźniona, po wyjściu z metra w biegu mija leżącego na ławce człowieka. – Miał na sobie łachmany, kapucę na głowie. Takich na ulicach Montrealu jest dużo. Przebiegłam przez pasy i nagle coś mnie tknęło: „Zaraz, Baśka – jakbym słyszała własne myśli – tak obojętnie obok człowieka leżącego na ulicy przechodzisz?” – opowiada Barbara Borkowska. – W torbie miałam soki i ciastka dla podopiecznych. Pomyślałam, że dam je temu człowiekowi, że powinnam zamienić z nim kilka słów.
Polka więc wraca. Podchodzi do ławki i zagaduje łamaną francuszczyzną: „Dzień dobry. Jak się pan czuje? Mam kilka ciastek, chce pan?” Leżący człowiek siada na ławce. Teraz widać jego twarz.
Pani Basia: - Był piękny. Zdziwiło mnie, że był bardzo młody. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Na co ja znowu, że te ciastka bym mu zostawiła. A on nadal się uśmiechał, nic nie mówił. Patrzył na mnie tak, jak patrzy na człowieka ktoś, kto bardzo kocha. W jego oczach był ocean miłości. Nie mogłam oderwać wzroku. Nie nalegałam już z ciastkami, pożegnałam się. Odeszłam kilka kroków. Nagle odwróciłam się, żeby raz jeszcze spojrzeć na żebraka. Na ławce nie było już nikogo. Zniknął. Zaczęłam płakać. Płakałam tak przez całą drogę do domu opieki. To były łzy szczęścia, bo wiedziałam, że to nie był zwykły bezdomny. Że spotkałam Jezusa.
Pani Basia jest pogodna, mimo że życie jej nie oszczędza. Wróciła z Kanady 6 lat temu, bo zachorowała jej 83 –letnia matka. Mąż zmarł, nie przelewa się. (…) U 4 letniej wnuczki właśnie stwierdzono czerniaka. – Nie ma życia bez cierpienia, ale jak się wszystko Bogu odda, jest inaczej – uśmiech pani Basi zwiastuje wewnętrzne szczęście. (…)
- Ludzie, patrząc, jak żyję, myślą czasem, że jestem nawiedzona. Bo kapliczkę w domu urządziłam. Z przymrużeniem oka patrzą , gdy o tym spotkaniu z Jezusem opowiadam. Trudno. Ale człowiek czuje, że to był On. Tego się nie da wyjaśnić. Kilka dni przed tym spotkaniem pamiętam, jak w czasie Mszy św. w czytaniu jakoś uderzył mnie fragment, jak to uczniowie szli za Jezusem. Wieczorem w czasie adoracji – mieliśmy w parafii w Montrealu całodobowe adoracje, na zmianę, na godziny - w sercu powiedziałam: „Jak oni mieli dobrze, mogli Cię widzieć, dotknąć… A my, dlaczego nie możemy Cię dziś spotkać? Tak fizycznie, na drodze”. I dostałam odpowiedź.
Pani Basia uśmiecha się przez łzy. Wstaje i szuka czegoś na półce. – Proszę zobaczyć, ten obrazek znalazłam wtedy w domu po powrocie. Z przodu twarz Chrystusa, z tyłu werset z Izajasza: „Bo góry mogą ustąpić (…) ale miłość Moja nie odstąpi od ciebie”. (Iz 40,10)
Fragmenty tekstu Joanny Bątkiewicz – Brożek, Jezus w mieście, (w:) Gość niedzielny z 8 kwietnia 2012 r.
(Częściowo - układ tekstu i podkreślenia - moje)
"Bo góry mogą ustąpić "... i w XXI wieku ON ŻYJE!
OdpowiedzUsuńAdoracja
Pochyliłam głowę
Do Jego stóp
Jak Magdalena
Jak pokorna miłość
Przed Królem
Czy ufność może
Aż tak obcować
Z Niewidzialnym…
Rozumem nie ogarnę
Dłonią nie dotknę
Wzrokiem nie dosięgnę
Skąd więc ten stan
Co ciału się wymyka
Czy ufność może
Obcować aż tak
Z Niewidzialnym…
Pochylił głowę
Ogarnął światłem
Czerwone róże
Zakwitły Mu w dłoniach
Podał do ucałowania
Czy ufność
Aż tak obcować może
Z Niewidzialnym…
Pochylił się nade mną
Podniósł ku światłu
Słodyczą serce napełnił
Ciału nadał lekkość anioła
Czułością otulił
Czy ufność może
Aż tak obcować
Z Niewidzialnym…
Uniosłam głowę
Nasycił Obecnością
Uśmiechem obdarzył
Pieśnią przemówił choć
Zasłona Hostii nie opadła
Czy ufność
Aż tak obcować może
Z Niewidzialnym…
W sercu zakwitło pragnienie
Jak odwieczne nieustanne
PRAGNĘ
Jak łania pragnie wody
Tak dusza moja pragnie
Ufność
Podarunek Króla
Jakże bezcenny to dar…
- Krystyna