Dziś dobiega końca Rok Wiary ogłoszony przez papieża Benedykta XVI. Dzień ten skłania do zadania sobie pytania o naszą osobistą wiarę. Właśnie, może tak na zakończenie, warto dokonać pewnego bilansu mojego życia wiary – w jakim ona jest stanie? Dobrze rokuje, czy wręcz przeciwnie – stan jest – chciałoby się napisać <beznadziejny>, ale przecież w życiu duchowym, obiektywnie mówiąc, nie istnieje taki stan. Póki życia, póty nadziei, jak mówi ludowe przysłowie.
Jesteśmy ludźmi, a zatem istotami obdarzonymi emocjonalnością, co prawda jedni większą, drudzy mniejszą, ale i tak, chcąc nie chcąc, nasza emocjonalność wplata się w naszą – ogólnie ujmując – wiarę religijną. W Odnowie charyzmatycznej wzajemnie przenikanie się emocji i wiary jest dość spore, co bynajmniej nie oznacza, że Odnowa funkcjonuje wyłącznie na „paliwie emocjonalnym”. Cóż, bazując tylko na emocjach, długo tak się nie dałoby istnieć, a jednak Ruch charyzmatyczny nadal istnieje w Kościele, a co więcej, całkiem dobrze się ma.
Jednak może warto się zastanowić nad wzajemną relacją moich emocji i mojej wiary, i ich wzajemnym wpływem na siebie. Aby zachęcić Was do rozważań, posłużę się myślami, które zostały wypowiedziane przez ks. Janusza Kowalskiego (opiekuna „Jerozolimy”) w homilii podczas wspólnotowej Mszy św., która miała miejsce w październiku b. r. Nie są to dosłowne cytaty, ale moje słowa luźno wplecione w myśli ks. Janusza.
Czas nawrócenia, czy tez początki funkcjonowania w Odnowie, często wiążą się z pozytywnymi emocjami. Niestety, emocje mają to do siebie, że kiedyś się kończą. Łatwo więc trwać w modlitwie, w czytaniu Słowa Bożego, uczestnictwie we Mszach św. itd., kiedy niosą nas miłe emocje, bo po prostu – jest nam dobrze. Ale ten czas niewątpliwie się skończy. Jeśli jeszcze go nie doświadczyłeś, to nie znaczy, że on nie przyjdzie. Kryzys nadejdzie na pewno. Pozytywne emocje odejdą i wtedy przyjdzie czas weryfikacji: czy moje trwanie z Bogiem to było/jest zauroczenie czy miłość?
Czy ja wierzę Mu?
Czy wiara jest emocjonalna?
A może możesz potwierdzić w swoim życiu słowa: „Wystygł mistyk, wynikł cynik”?
Wiara ma trzy filary i żadnym z nich nie są emocje. Podstawami wiary są łaska Boża, rozum i wola człowieka. Tak więc, gdy „pobożne emocje” wystygną, nie oznacza to, że wiara zanikła. Ona jest, co więcej, w ciemnej nocy kryzysu, zwiędniętych czy lodowatych emocji, niechęci, znudzenia Bogiem… wiara się umacnia, wiara się oczyszcza, staje się czystym złotem, pod warunkiem naszego trwania z Bogiem, przy Bogu. Trwać bez fajerwerków emocjonalnych, trwać w duchowej pustyni wiedząc, że ta pustynia tak naprawdę niedługo pokryje się bujnym kwieciem. To nie jest proste, ale takie trwanie zrodzi soczyste duchowe owoce!
Nasza nieustanna aktywność, którą przejawiamy w pracy, szkole, domu… przekłada się na życie duchowe: biorę udział w wielu rekolekcjach, pielgrzymkach, konferencjach o tematyce religijnej itd. … ale czy to jest przejaw mojej WIARY czy tylko mojej RELIGIJNOŚCI?...
Może przydarzyć się nam taki stan, że będziemy praktykować naszą religijność, a nasza wiara umrze. Praktykuję, bo wierzę?
Praktykuję, bo przyzwyczaiłem się?
Warunkiem powstania, warunkiem odnowienia się w wierze, (ponownego) żywego wejścia w wiarę jest nadzieja, że moje powtórne doświadczenie Boga, jest możliwe! Jeśli zabraknie nadziei, a jej brak jest najgorszym grzechem, to nie odnowimy się, nie wzmocnimy naszej wiary.
Życzmy więc sobie nadziei, która będzie ciągle od nowa budowała naszą wiarę. I nie martwmy się, jeśli miłe duchowe emocje właśnie się skończyły – przed nami dopiero teraz otwiera się prawdziwa droga ku jej wzrostowi.
1. Niewątpliwie i na pewno. A już łudziłem się, że może jakoś mnie to ominie :) Cóż robić, jak przyjdzie co do czego to będę musiał wrócić do tego tekstu, a wtedy każda jego litera będzie dla mnie bezcenna. A teraz to dał mi on trochę do myślenia, i prognozy, odnośnie tego co ostanie się po weryfikacji, nie rysują się za wesoło. Ale nadziei nie tracimy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń2. Zdaję sobie sprawę, że mam z pewnością zbyt dużą skłonność do szukania uczuciowości, ponieważ ona tak cudownie mnie niesie i zamienia mój ból w radość. Wiem jednak, że miłość nie polega na uczuciu, ale jest to akt woli, który wszystko czynić chce, by się Panu Bogu przypodobać i Jego kochać we wszystkich okolicznościach życia.
3. Duch człowieka oddanego cielesności chce i bardzo stara się o znajomość słów Bożych, lecz niewiele troszczy się o czyny, i szuka nie religijności i świętości wewnętrznej ducha, lecz chce i pragnie religijności i świętości zewnętrznej, widocznej dla ludzi.
4. Wierzyć natomiast, to znaczy ufać kiedy cudów nie ma. Wszystkie te nadprzyrodzone zdarzenia, których doświadczam w życiu mają na celu tylko jedno: otworzyć na doświadczenie żywej wiary.
5. Od wyznania wiary w obecność Boga do wiary w Boga, droga bowiem daleka. Czym innym jest wierzyć, a czym innym za-wierzyć. Można wierzyć w Boga, lecz nie wierzyć Bogu.
6. Jałowość ducha, oschłość, uczucie opuszczenia i inne nieprzyjemne uczucia są darami od Boskiego Dobra. On daje je aby rozwinąć w pełni naszą zdolność przyjmowania Jego Woli i aby odłączyć nas od potrzeby odczuwania pocieszenia. W ten sposób On uzdalnia nas do kroczenia w czystej wierze i ubóstwie ducha drogą świętej doskonałości. Ta droga jest najbezpieczniejsza.
7. Trudny czas to okres, w którym Pan uczy nas kroczyć w wierze, a nie na podstawie tego, co widzimy, ponieważ 'bez wiary nie można podobać się Bogu'. Udręki i doświadczenia są katalizatorem, który przekształca naszą wiarę i przemienia ją w złoto.
8. Wiara nie usuwa przecież ciemności, wręcz przeciwnie, ona je zakłada. W tym kryje się jej sens. Ostatecznym celem każdej próby, kłopotu czy przeciwności, jakie napotykamy w życiu, jest stworzenie w nas silnej wiary i charakteru.
9. Niektórzy jednak po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Tymczasem trzeba ciemności aby docenić dzień. Najpiękniejszym zaś aktem wiary jest ten, który płynie z naszych ust w godzinie ciemności.
10. Ostatecznie jednak całe szczęście w tym, że Bóg nie umiera tego dnia, w którym przestajemy w Niego wierzyć. Nie wierzysz w Boga? Jezus wierzy w Ciebie!
A może jednak ominie :) Jednak obawiam się, że jednak nie.
OdpowiedzUsuńI słuszne podejście - nie tracić nadziei :) Nigdy! I sobie też to przypominam i do siebie mówię.
"... miłość nie polega na uczuciu, ale jest to akt woli" - o właśnie!
"Wierzyć natomiast, to znaczy ufać kiedy cudów nie ma."
"Czym innym jest wierzyć, a czym innym za-wierzyć."
" Wiara nie usuwa przecież ciemności, wręcz przeciwnie, ona je zakłada. W tym kryje się jej sens."
"Jezus wierzy w Ciebie!"
Ważne dla mnie słowa z Twojego komentarza. Dziękuję!