czwartek, 11 kwietnia 2013

Moja przygoda z... Duchem Świętym, cz. I

6 kwietnia zakończyły się Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy prowadzone przez wspólnotę "Jerozolima".

Umieszczony poniżej tekst został napisany przez jednego z uczestników tych rekolekcji. Jest to niezwykle ciekawa opowieść o Człowieku i Bogu, którzy się wzajemnie szukają i... znajdują :) 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

O tym, że wspólnota „Jerozolima” w Wejherowie przeprowadzi rekolekcje REO dowiedziałem się jakieś 2 minuty przed ich rozpoczęciem.

Ale po kolei. W dniach ok. 08-17.02.2013 r. byłem poza Wejherowem, generalnie na południu Polski. W wolnej chwili mogłem odwiedzić kilka kultowych, dosłownie i w przenośni miejsc, tj. krakowskie kościoły i też ten spokojny klasztorek przy ul. o. A. Kordeckiego 2 w Częstochowie. Nie trzeba płacić za bilety wstępu, a zobaczyć można więcej niż w niejednym muzeum :) Ale do czego zmierzam. Pamiętam, że akurat w tym czasie modliłem się o żywą wiarę. Nie wiem czemu akurat o tak nieprzydatną rzecz, zwykle jak się modlę to o jakieś materialne rzeczy, no ale tak było.


Będąc w tej Częstochowie byłem też na spotkaniu organizowanym przez MiMJ. Będąc na ich spotkaniu nie ma się wątpliwości, iż jest żywy Bóg i wszystko z tym związane. To było spotkanie charyzmatyczne, więc był na nim widoczny jak na dłoni, cały, no prawie cały, wachlarz działania Ducha Świętego. Jeśli chodzi o mnie, to poza zwykłym doświadczeniem Bożej obecności to nic nadzwyczajnego się nie działo.

No i w końcu wróciłem wieczorem w niedzielę do Wejherowa. W środę poszedłem do kościoła na mszę. Od nieodległego czasu, kiedy przegrałem z Panem Bogiem pewien zakład, a właściwie kiedy to po kolejnym potraktowaniu Go jak automatu z colą, Ten spełnił moją zachciankę, muszę stety czy niestety (wiadomo że stety, cokolwiek to znaczy) chodzić w tygodniu do kościoła. Z tym, że jak chodzę, to do Św. Anny. Ale akurat w tą środę, z racji jakiegoś przypadku (podobno to drugie imię Pana Boga) poszedłem do Św. Trójcy.

No i wszedłem. W oczy rzuciła mi się ulotka, a na niej słowa o żywej wierze czy żywym Bogu. To sobie pomyślałem, że przecież o to się modliłem. Wziąłem więc ulotkę. Chodziło o rekolekcje. Kiedy? 20.02.2013 r. Czyli.... dzisiaj? Ech, Panie Boże dałbyś od siebie chwile odpocząć. Ale dobra zostanę trochę dłużej na tej mszy, która z racji tych rekolekcji pewnie potrwa trochę dłużej niż to zwykle w tygodniu, żeby nie było później, że byłem głuchy na Jego znaki.

Kazanie było trochę inne niż zwykle, lepsze, nie był to stracony czas, ale takie spokojne, więc cudów na ten dzień się nie spodziewałem. Jakieś spotkanie po mszy. Część osób wyszła, część została. Zostałem, chociaż nie bardzo miałem ochotę. Jakiś podział na grupki, ktoś coś tłumaczył, ale nie bardzo wiadomo o co chodzi. Chciałbym wiedzieć kto to właściwie organizuje. Na ulotce nie ma o tym słowa. Pada informacja że "nasza wejherowska odnowa w Duchu Świętym", czyli wspólnota Jerozolima. Jaka wejherowska? To w Wejherowie jest Odnowa, pierwsze słyszę. To tym bardziej niczego się nie spodziewałem po spotkaniu.

No i co więcej okazało się, że tych spotkań miało być osiem. Ej, na ulotce nie było o tym mowy, tak się nie robi, gdybym wiedział o tym przed to chyba bym się nie zdecydował.

W ogóle na tych rekolekcjach była mocno sfeminizowana obsada i osoby może nie tyle starsze, co po prostu wcześniej urodzone niż ja, chociaż ja już też nastolatkiem nie jestem. To by raczej pasowało na jakieś kółko różańcowe niż Odnowę, bez obrazy dla kółka - podzielam zdanie chyba x. Pawlukiewicza, że kiedyś się okaże, że to właśnie te babcie klepiące taśmowo różańce podtrzymywały świat. Później kolejny raz okazało się, że prawdziwą jest zasada, by nie sądzić książki po okładce.

Na koniec dostaliśmy jakieś materiały do przerobienia w domu. Na materiałach data, że dotyczy to rekolekcji z 2008 r.; niby szczegół, ale jednak - to kolejny kamyczek do ogródka. Generalnie wszystko na nie, no ale ja modliłem się o żywą wiarę, ulotka też coś o żywym; no dobra, zostanę.

Jest Wielki Post - potraktuje to jako wyrzeczenie; może chociaż pokory, której nigdy za wiele, nauczę się na tych rekolekcjach. A propos pokory, każda z osób biorących udział w REO, powiedziała coś tam o sobie. Dobrze było usłyszeć innych, by uświadomić sobie, że jest się lata świetlne za nimi, by zobaczyć swoje miejsce w szeregu. Pomyślałem sobie, że może chociaż tylko po to miałem zostać na tych rekolekcjach.

Za tydzień kolejne spotkanie, potem kolejne. Na materiałach już właściwy "rok 2013 r.", chociaż mi dalej osobiście nie bardzo chciało się je przerabiać. Opierały się głównie na czytaniu Pisma Świętego i jego trawieniu. Nie bardzo mi to pasowało. Już kiedyś czytałem Pismo Święte, co tam może być nowego i w ogóle rozmyślanie nad nim. Trochę katorga. Ale na swój sposób „robię” te materiały, w trybie przyspieszonym, oględnie mówiąc.

Podczas spotkań osoby prowadzące rozjaśniały mi o co chodzi w rekolekcjach i w ogóle co z tym Duchem Świętym. Tutaj kilka słów może o animatorach. To kolejny argument, że warto jest jednak uczestniczyć w rekolekcjach. Tego co mówią, słucha się z uwagą; to bardzo pomocne uwagi. Widać, że mówią o tym, czym żyją. Duża wiedza, ale to jeszcze nic... Mądrość - ta jest ważniejsza i tej im nie brakuje, bezcenne móc ją usłyszeć bezpośrednio... W życiu codziennym jej niestety nie uświadczysz. Kolejna rzecz to móc zobaczyć na własne oczy jak prowadzi je Duch Święty, jak oni z nim współpracują, jak Nim żyją...

Ciąg dalszy nastąpi... :)